środa, 25 marca 2015

Dożynki.

Budzę się z tym dziwnym uczuciem. Ach. Dziś dożynki. Mój wzrok sam rozgląda się po pokoju szukając stroju na dożynki. Pewnie ojciec zapomniał, matka mnie nienawidzi. Wstaję rozkładam nogi i patrzę przez okno. Mieszkam w dużym domu.. No nie dużym, mój nazwano, by willą. Ubieram wygodne spodnie i bluzkę. Schodzę na dół, gdzie czeka już tata. Mama jeszcze śpi. W końcu jest piąta rano.
- Cześć. - mówię - ładny dziś dzień skoda że dożynki.
- Masz rację synu. - ojciec wbija wzrok w podłogę.
- Czemu jesteś zadowolony? - pytam.
- Od Gale dostałem wiewiórkę, co prawda nie jest trafiona prosto w oko, ale jest! - wykrzykuje, ale zaraz się ucisza.
- A mama? - pytam - wiesz że nie lubi gdy je jemy.
- Nie przejmuj się nią.
Idziemy do kuchenki, gaz mamy króciutko na więcej nas nie stać. Dlatego mama tak tego nienawidzi. Ze smakiem zajadam się przepyszną wiewiórą. Zjadam większość, tata zawsze stara mi się dawać to co najlepsze.
                Z obrzydzeniem myślę o Kapitolskich dzieciach. Nie tknęły, by czegoś takiego. Tylko wyobrażam sobie jakie wykwintne potrawy, jedzą. W dwunastce ludzie głodują chodzą na Ćwiek, choć może być to karane... Ja i moja rodzina dwoje braci żyjemy jak królowie. Złożyska, marzą o takim domu. O drugiej muszę być na placu. Nienawidzę tego dnia. Jeśli pojadę do Kapitolu, będę delektował się jedzeniem, a na igrzyskach umierał z głodu. Zaczynam się śmiać. Zdaję sobie sprawę że obudziłem matkę. Jest jednak zbyt otumaniona i nie orientuje się że ja to zrobiłem. Ubieram lakierki, białą bluzkę i granatowe spodnie. Mam trzynaście karteczek astragale brałem pięć razy, astragale to roczne zaopatrzenie się w olej i ziarno. Jest to śmieszne, bo chleb jest okropny. Patrzę na stary zegar, jest 12:30. Ciągle się pocieszam, mam tylko trzynaście kartek.
         Idę już na plac. Mówię ojcu, a on tylko rusza ramionami. Idę wolnym tempem, wciąż myślę o Katniss, ale ona ma tego swojego Gale... Kocham ją, ale ona na mnie nie spojrzy.
     Może to dziwne, ale jeśli ona zostanie wybrana, to zgłoszę się na ochotnika. Nie wiem co o mnie myśli jestem chłopakiem, który nie mieszka na Złożysku. Chociaż, wiem że poluje. Jedzenie musi być u nich smaczne, co prawda bez przypraw... My nie zaznaliśmy głodu, ale ona często. Jemy czerstwy chleb, chociaż mamy piekarnię.
  Docieram na Plac Główny. Jest dużo ludzi, wiem że nie zostanę wybrany i pomimo chęci nie zgłoszę się. Nie zrobię tego... Katniss wygra, a ja nie muszę tracić życia. Przeżywam dylemat z jednej strony chciałbym jej towarzyszyć, ale wiem że zginąłbym może nie z jej rąk, ale nie wróciłbym do dystryktu. Moją uwagę przykuwa Effie Trinket, jest ubrana w kostium o kolorze wiosennej zieleni, jej włosy są różowe. Dopiero co wróciła z Kapitolu w którym mieszka na stałe. Mamroczą coś z burmistrzem, wybija druga. Haymitcha nie ma. Cała dwunastka go zna to alkoholik, z początku się starał... To jedyny żyjący zwycięzca, a tym samym mentor.
      Burmistrz wygłasza mowę, o tym jakie skutki przyniósł jeden, jedyny bunt. Za to musimy płacić życiem? Do wściekłości doprowadza mnie fakt, że kiedy ktoś umiera na arenie, mieszkańcy Kapitolu śmieją się w ekrany! Jakie to niesprawiedliwe. W końcu do mikrofonu podchodzi Effie.
- Zaczynamy losowanie i niech los zawsze wam sprzyja! Jak zawsze pierwszeństwo mają dziewczęta - podchodzi do jednej z szklanych kul. Wyciąga jedną karteczkę od której zależy życie czy też śmierć jednej osoby.
- A tegoroczną trybutką jest... - trzyma nas w niepewności, co jest strasznym momentem - Primrose Everdeen! Prime to dwunastoletnia siostra Katniss, ma blond włosy co jest rzadkością w dwunastce. Patrzę na Katniss, której zabrakło tchu... Nie chcę na to patrzeć, odwracam głowę i nagle słyszę przeraźliwy i ochrypły krzyk
- Prime, Prime!!! - krzyczy siostra młodej Everdeen - zgłaszam się na ochotnika!
Dramatyczny wzlot akcji. Katniss idzie niezdecydowanym krokiem, ale zdecydowana jest ocalić siostrę.
- Idę o zakład że to Twoja siostra. - mówi Panna Trinket. - T.. Tak. - Katniss się jąka więc Effie od niej odchodzi. - A teraz czas na chłopców - mówi opiekunka dystryktu. Wyciąga jedną jedyną karteczkę na której być może jest moje imię i nazwisko.
- Peeta... - zatrzymuje się na chwilę, a ja jestem niemal pewny że to ja.
- Trybutem 74 Igrzysk Głodowych z dystryktu jest... Peeta Mellark!

wtorek, 24 marca 2015

Cześć.

Czytając trylogię zaciekawił mnie Peeta. Z początku najbardziej, ponieważ skrywana miłość do Katniss, była mało rozwinięta. Zaczynam pisać, już od dawna, dalsze losy, oczami np... Ale dopiero Peeta Mellark zainteresował mnie i stworzył popis wyobraźni.
          Mam nadzieję że będzie dużo wyświetleń. Jeśli się nie spodoba nie zabronię hejtów, osobą które nie potrafią lepiej, lepsza byłaby uwaga która dokładnie opisuje co jest nie tak.